Wspomnienia
Wspomnienia o Eugeniuszu Koecher „Kołczanie”
Borkiewicz- Celińska Anna, Batalion „Zośka”, Warszawa 1990, str. 590
„..ginie trafiony w głowę dowódca plutonu sierż. Pchor. „Kołczan” – doskonały dowódca, nieustraszony żołnierz, wypróbowany przyjaciel swoich podkomendnych.”
Aleksander Kamiński, Zośka i Parasol, Warszawa 2009, str. 176
„Gdy pierwsza od pięciu dni prawdziwa zawiesista zupa jest wreszcie gotowa, ktoś chwyta menażkę Kołczan i jemu pierwszemu podaje jedzenie.
- Nie, rządzący na końcu – mówi Kołczan, odsuwając menażkę.”
Aleksander Kamiński, Zośka i Parasol, Warszawa 2009, str. 282
„Krótka wymiana zdań z ludźmi odchodzącego „Parasola” nastroiła go poważnie: to nie przelewki, to bitwa prawdziwa, może być bardzo ciężko. Ale równocześnie – cóż na to poradzić! – czuł się dobrze, był zdrów, silny i nie miał wyobraźni sugerującej strach. Nie bał się. Przeciwnie – jak zawsze w walce – odczuwał zadowolenie z dowodzenia, radowała go precyzja myślenia wojskowego i sprawność aparatu, którym dysponował. Kochał wojsko. Pragnął zawsze kariery oficerskiej i wierzył, że to jest jego powołanie.”
Aleksander Kamiński, Zośka i Parasol, Warszawa 2009, str. 285-286
„- Kołczan nie żyje – rozchodzi się wieść po „Alku”, po „Zośce”, wśród dymu wybuchów i zgiełku walki, poprzez rozszarpane drzewa i rozrywane groby. Kołczan nie żyje…
(…) Odszedł więc z pola walk Kołczan. Niezwykle odważny i żołniersko twardy Kołczan, którego czyny bojowe w dywersji i powstaniu opromieniały „Zośkę”.”
Aleksander Kamiński, Zośka i Parasol, Warszawa 2009, str. 488
„- Ho, ho, ho – wpadł w ton Słonia Andrzej Morro – a gdyby żył Kołczan, młoda para, wychodząc z kaplicy, musiałaby przejść pod skrzyżowanymi karabinami i peemami. Kołczan, Kołczan…”
Wspomnienia Bogdana Deczkowskiego „Laudańskiego” (Pamiętniki Żołnierzy Baonu AK „Zośka” tom I Wola, s. 172):
„Kołczan znowu imponuje mi swoim opanowaniem i dowodzeniem. Nie jest to już Kołczan spod Arsenału, Sieczych czy Wilanowa, kiedy to uniesiony szałem bitewnym pędził na wroga zawsze pierwszy przed oddziałem.
Kołczan nie kłania się przelatującym kulom, jak to ja lub większość moich kolegów nieraz odruchowo czynimy, lecz uważnie spogląda na drużyny, stanowiska karabinów maszynowych, daje krótki rozkaz drużynowym, którzy natychmiast je wykonują. Ulubionym zajęciem Kołczana jest wyszukiwanie dogodnych stanowisk strzeleckich. Gdy zauważa Niemca, nie chwyta za karabin ani nie strzela z pistoletu, tylko woła najbliżej stojącego harcerza i, pokazując mu cel, mówi:
- No, pokaż, co potrafisz”
Opracowała Małgorzata Jakubiak
Zobacz także tekst: 101 rocznica urodzin Eugeniusza Koechera „Kołczana”