Ostatnią przedpowstaniową akcją batalionu „Parasol” była próba likwidacji SS-Obergruppenführera (generała broni) Wilhelma Koppe. Wyższy Dowódca SS i Policji odpowiadał za koordynację niemieckiego aparatu terroru na okupowanych ziemiach polskich tworzących Generalne Gubernatorstwo.
Akcja była przedsięwzięciem bardzo trudnym, Koppe bowiem rezydował w Krakowie. Lokalne struktury Kedywu były zbyt słabe, ażeby zlikwidować niemieckiego generała. Dlatego też zdecydowano się wysłać pod Wawel zespół uderzeniowy złożony z żołnierzy Batalionu „Parasol”. Dowodził nim pchor. Stanisław Leopold „Rafał”. Zespół likwidatorów był wystawiany 5 i 7 lipca 1944 r. Za pierwszym razem samochód pojechał inną trasą, za drugim Koppe w ogóle się nie pojawił. Dopiero za trzecim razem, 11 lipca 1944 r. nadarzyła się okazja do zabicia niemieckiego oficjela. Niestety, ze względu na nieszczęśliwe zbiegi okoliczności Koppe wyszedł z akcji jedynie ranny.
Nie można tego samego powiedzieć o żołnierzach „Parasola”. Ostrzeliwując się, wycofali się z miejsca akcji, po czym opuścili Kraków. Niemiecka obława dopadła Polaków w pobliżu wsi Udórz. Tam życie straciło dwóch żołnierzy: plut. pchor. Stanisław Huskowski „Ali” oraz kpr. pchor. Wojciech Czerwiński „Orlik”. Kolejnych troje, czyli kpr. pchor. Tadeusz Ulankiewicz „Warski”, kpr. pchor. Halina Grabowska „Zeta” i Bogusław Niepokój „Storch” zostało rannych i dostało się do niewoli. Po brutalnym śledztwie zostali 24 lub 25 lipca zamordowani. W sumie więc próba likwidacji Koppego kosztowała życie pięciu polskich żołnierzy.
W walce pod Udórzem oprócz wziętych do niewoli zostało także rannych kolejnych czterech żołnierzy Batalionu „Parasol”: plut. Eugeniusz Schielberg „Dietrich”; kpr. pchor. Stanisław Leopold „Rafał”, Antoni Sakowski „Mietek” i Jerzy Kołodziejski „Zeus”. Udało się ich na szczęście ukryć przed Niemcami, a następnie przerzucić do Warszawy.