78 lat temu, 6 maja 1943 r., oddział Grup Szturmowych (wchodzący w skład Oddziału Specjalnego „Jerzy” Kedywu Komendy Głównej Armii Krajowej) dowodzony przez Sławomira Macieja Bittnera “Maćka” przeprowadził akcję Schultz – było to wykonanie wyroku wydanego na SS-Oberscharführera (starszego sierżanta) Herberta Schultza, funkcjonariusza Gestapo, który w pokoju 228 przy al. Szucha przesłuchiwał “Rudego”. Była to już trzecia próba wykonania wyroku – dwie poprzednie nie powiodły się – esesman z nie znanych powodów nie pojawił się przed bramą domu Mokotowska 3, gdzie mieszkał. Adres ustalił Zdzisław Wnorowski „Pirat”, a tożsamość potwierdził Zygmunt Kaczyński „Wesoły”.
Planowano obezwładnienie gestapowca i przewiezienie go do Lasów Kabackich w celu wydobycia z niego informacji na temat wiedzy Gestapo o “Szarych Szeregach” – Schultz właśnie tym pionem polskiej konspiracji się zajmował.
6 maja w deszczowy poranek, jak zwykle punktualnie o 7.25, Schultz wyszedł do pracy w siedzibie Gestapo, najwyraźniej niczego nie podejrzewając. Przy ulicy stała ciężarówka firmy sanitarno-instalacyjnej z włączonym silnikiem. Schultz nie podejrzewał, że dwaj młodzi Polacy w roboczych kombinezonach to koledzy „Rudego” z Szarych Szeregów: Eugeniusz Koecher “Kołczan” i Jerzy Pepłowski “Jurek TK”. „Kołczan” miał gumowym młotem ogłuszyć gestapowca i wciągnąć pod plandekę samochodu. W bramie stali, jakby chroniąc się przed deszczem, trzej inni harcerze: Tadeusz Zawadzki “Zośka”, Sławomir Bittner “Maciek” i “Pirat”. Tylko ten ostatni nie brał udziału w akcji pod Arsenałem. Dosłownie minutę przed pojawieniem się Schultza podjechał na rowerze łącznik z dowództwa „Motoru” z dyspozycją „strzelać na miejscu”. Wychodzącego z bramy kamienicy, w której mieszkał, gestapowca wskazał „Pirat” – to ten. Bittner strzelił. Ranny Niemiec zaczął uciekać. Kilka strzałów ze Stena za uciekającym oddał „Kołczan”. Mimo to Niemiec przebiegł na drugą stronę Mokotowskiej, gdzie były działki ogrodowe. Tam “Maciek” dopadł go i dobił. Zabrał pistolet i teczkę hitlerowca, do trupa przypiął kartkę z wyjaśnieniem, dlaczego oprawca musiał zginąć. Naprzeciwko domu Schultza, przy cukierni Lardellego stał jak zahipnotyzowany żołnierz Wehrmachtu z karabinem na ramieniu, przyglądając się temu, co się działo.
Wszyscy uczestnicy akcji wskoczyli do ciężarówki prowadzonej przez „Jurka TK” i bez strat oddalili się ówczesną Al. Piłsudskiego do Al. Niepodległości.